Truskawkowe przyjemności- recenzja peelingu do ciała od NATUREQUEEN
Regularne złuszczanie martwego naskórka to podstawa
skutecznej pielęgnacji. Uwielbiam sama wymyślać domowe peelingi na bazie kawy i
cukru, ale gdy nie mam zbyt wiele czasu lub mam ochotę na coś innego niż kawa
(wbrew pozorom jej aromat choć bardzo przyjemny, czasami może się znudzić)
wybieram gotowe produkty.
Ostatnio moim ulubieńcem został peeling na bazie nasion
truskawek. To idealny sposób żeby zatrzymać lato, a do tego w pełni naturalny kosmetyk,
co jest dodatkowym plusem.
Co znajdziemy w składzie peelingu?
Bazą peelingu są nasiona truskawek. Wyjątkowo delikatny
środek złuszczający, który sprawdzi się nawet w przypadku skóry wrażliwej.
Nasiona zawierają sporo nienasyconych kwasów tłuszczowych
omega 3, 6 i 9. Dzięki temu pomagają w uzupełnieniu naturalnych lipidów
naskórkowych i wzmacniają barierę ochronną skóry.
Truskawkowe pestki zatopione są w mieszaninie oleju
kokosowego i wosku pszczelego.
Olej kokosowy to świetna baza peelingów i doskonały
zamiennik niemal każdego kosmetyku. Ma przyjemną konsystencję i ładnie
rozprowadza się na skórze. To co w nim
najcenniejsze, to zawartość kwasów tłuszczowych. Zarówno tych nasyconych, jak i
nienasyconych.
Kwasy tłuszczowe nasycone: laurynowy, palmitynowy,
kaprylowy, stearynowy
Kwasy tłuszczowe nienasycone: oleinowy (omega 9), linolowy
(omega 6)
Zdecydowanie najwięcej znajduje się w nim kwasu laurynowego
i kaprylowego.
Dzięki temu olej kokosowy działa antybakteryjnie i
przeciwwirusowo. Kwasy nienasycone z kolei zadbają o elastyczność i szczelność
naszej bariery naskórkowej.
Wosk pszczeli to tzw. emolient tłusty. Nałożony na skórę
pozostawia delikatny film ochronny, który zabezpiecza przed utratą wody z
naskórka. Ze względu na tę właściwość,
nie polecam stosować tego peelingu na twarz. Może on działać KOMEDOGENNIE,
czyli sprzyjać powstawaniu zaskórników.
Końcowe miejsce w składzie zajmuje witamina E. To klasyczny
antyutleniacz, który zapobiega szybkiemu psuciu się produktu. Z jednej strony
jest naturalnym konserwantem, a z drugiej substancją, która zapobiega
przedwczesnemu starzeniu się i regeneruje skórę.
To co zwróciło moją uwagę w pierwszej kolejności, to świeży
i obłędny zapach truskawek. Idealna propozycja na lato, a do tego naturalna;)
Peeling przepełniony jest nasionami truskawek, dzięki czemu uzyskujemy lepszy
efekt złuszczenia naskórka.
Nakładając produkt na ciało czuć jak delikatnie się
rozprowadza i wręcz ślizga po skórze – co wynika z zawartości wosku pszczelego.
Musimy jedynie uważać na zabrudzony prysznic lub wannę, ale
to i tak nic w porównaniu do tego jak długo trzeba czyścić łazienkę po użyciu
peelingu kawowego;)
Używając peelingu za pierwszym razem byłam prawie pewna, że
nie zadziała. Przyzwyczaiłam się do silnych „zdzieraków”, np. cukru, czy fusów
kawowych. Ale zmieniałam zdanie kiedy tylko spłukałam nadmiar produktu. Skóra
była gładka i miękka, a do tego nie musiałam już nakładać balsamu, czy mleczka.
Miękkość i nawilżenie skóry były wystarczające.
Jeśli nie przepadasz za uczuciem filmu na skórze, po
peelingu możesz umyć ciało klasycznym żelem pod prysznic. To rozwiąże problem;)
Kosmetyk można kupić na stronie producenta naturequeen.pl
Cena: 28,99 zł/100 ml
Podsumowując:
Peeling z nasion truskawek to bardzo przyjemna forma
pielęgnacji. Efekt złuszczenia martwego naskórka określiłabym jako średni, co
będzie idealnym rozwiązaniem dla posiadaczy skóry wrażliwej. Podoba mi się to,
że po zastosowaniu tego kosmetyku nie muszę już sięgać po dodatkowy produkt
nawilżający. Cena i wydajność również są na plus.
A Ty jaki masz swój ulubiony sposób na pielęgnację ciała?
Śmiało napisz w komentarzu;)
Pozdrawiam i zapraszam na kolejne wpisy;)
0 komentarze